分類
影評

Analiza sceny filmowej na podstawie dramatu obyczajowego Krzysztofa Kieślowskiego „Dekalog I”


Trwający 55 minut I odcinek serii „Dekalog” to rodzaj przypowieści odnoszącej się do głównego przykazania. Dramat Kieślowskiego to historia wykładowcy- ateisty (Henryk Baranowski), dla którego komputer stał się niemalże wyrocznią. Mężczyzna za pomocą maszyny dokonuje obliczeń, na podstawie których wynika, że ciężar osoby mogącej ślizgać się na lodzie wynosi około 300 kilogramów, zatem jego syn jest na nim bezpieczny. Obliczenia te okazują się jednak nieprawidłowe, lód załamuje się, a chłopiec ginie. Moim zdaniem najważniejsza w całym filmie jest jedna z ostatnich scen, (w której główny bohater domyślając się już, jaka spotkała go tragedia, wraca na lodowisko, na którym toczy się akcja ratunkowa). Scena ta jest kontynuacją odsłony poprzedniej, dlatego też muzyka nie zmienia się.

W pierwszym ujęciu na planie ogólnym pokazana jest akcja ratunkowa na lodowisku. Na pierwszym planie znajduje się tłum ludzi. Ich sylwetki są zacienione i zlewają się w całość. Światło padające na lodowisko i prowadzących akcję ratunkową strażaków sprawia, że widz koncentruje się na drugim planie. Pomaga w tym także ruch przesuwającej się w bok kamery. Następuje pierwsze cięcie. W kadrze pojawia się główny bohater i przypadkowa kobieta z tłumu, widoczni w zbliżeniu. Mężczyzna idzie w stronę kamery, w kierunku światła, jednak jego sylwetka cały czas pozostaje zacieniona. Chwilę później obraz nieco się rozjaśnia, pada mocniejsze światło na bohatera, a sylwetki innych ludzi są niewyraźne, przez co staje się on dla widza postacią centralną. Wzrok mężczyzny skupia się na jednym punkcie, nie ma jednak zbliżenia na jego oczy. Na jego twarzy widać niepokój i oczekiwanie.

Kolejne cięcie. W kadrze pokazana jest siostra głównego bohatera (Maja Komorowska). Kobieta rozgląda się w poszukiwaniu brata, po czym idzie w jego stronę – kamera cofa się. Na twarz bohaterki pada początkowo punktowe światło, podobnie jak w poprzednim ujęciu jej brat, tak teraz ona staje się postacią centralną na planie. Na jej twarzy wypisane są te same uczucia. Kiedy podchodzi do swojego brata i staje za nim (jej postać staje się mniej widoczna), wtedy ponownie on staje się najważniejszą postacią w kadrze, światło oświetla tylko 1/4 jego twarzy, ale wszystkie emocje są dla widza bardzo wyraźne. Niepokój bohatera jest wyraźnie większy, muzyka głośniejsza. W nastepnym ujęciu kamera po raz kolejny pokazuje rozgrywającą się akcje ratunkową. W kadrze na dole widać fragmenty głów gapiów, a na planie ogólnym strażaków, lekarzy i inne postacie na lodowisku.

Ich sylwetki są małe, ale wyraźne. W scenie wykorzystany jest efekt gwaru. Kamera powraca do półzbliżenia (główny bohater), by po szybkim cięciu znowu powrócić do planu ogólnego (lodowisko). Reżyser wykorzystał tu zatem montaż równoległy. W kolejnym ujęciu ponownie widzimy lodowisko. Efekt gwaru przycicha, muzyka mimo iż spokojna i nieco monotonna, staje się coraz głośniejsza. Po kolejnym cięciu w kadrze pojawia się profil twarzy siostry głównego bohatera. Przez kilka sekund widać w jej spojrzeniu przerażenie i niedowierzanie, jednak gest opuszczenia głowy oznacza pewnego rodzaju zrozumienie sytuacji. W tym czasie strażacy zaczynają wyciągać pierwsze zamarznięte zwłoki dzieci, w tym Pawełka – synka głównego bohatera, który w następnym ujęciu, pokazany w zbliżeniu, przymyka z rezygnacją oczy. W tym właśnie momencie dopiero traci ostateczną nadzieję na to, że jego dziecko przeżyło. Następuje powolny objazd kamery w prawą stronę, mężczyzna (i towarzysząca mu siostra) – będący nadal postacią centralną pokazany jest w półzbliżeniu na tle klękających ludzi. Znika całkowicie efekt gwaru.

Do tej chwili widz mógł wczuć się w sytuację mężczyzny, jednak pokazanie go na tle pozostałych gapiów, w planie ogólnym sprawia, że widz patrzy na niego „z boku” i zaczyna go oceniać. Po szybkim cięciu kamera powraca jeszcze na moment do akcji rozgrywającej się na lodowisku. Poza muzyką, słychać wyraźnie szum wody. W kolejnym ujęciu kamera pokazuje w zbliżeniu profil twarzy kobiety, stojącej za swoim bratem. Barwy nie są tak mroczne jak w poprzednich ujęciach, jej twarz jest jednak nadal zacieniona. Kobieta powoli klęka. Kamera schodzi w dół zgodnie z jej ruchem, po czym następuje zbliżenie i pokazanie jej wyrażających smutek oczu w detalu. W ostatnim ujęciu kamera ponownie pokazuje strażaków wyławiających zwłoki dzieci.

W całej scenie najistotniejsze jest ujęcie, w którym mężczyzna stoi wśród ludzi klękających na widok śmierci. Bohater, nie może uwierzyć, że komputer zawiódł, dociera do niego, że to on ponosi konsekwencje za śmierć własnego syna. Widoczne jest jego wewnętrzne rozdarcie. Mieszające się w nim uczucia sprawiają, że nie widzi tego, co dzieje się naokoło. Moim zdaniem stojącego wśród klęczących ludzi mężczyznę można odbierać dwojako: z jednej strony reżyser pokazuje go jako „boga”, a dokładnie kogoś, kto poczuł się jak Bóg na tle „zwyczajnych” osób. Z drugiej strony – jest to wyznaczenie winnego. Mimo iż cała sytuacja jest przełomowa, według mnie bohater nie do końca uświadamia sobie co się wydarzyło, albo też nie dowierza ( o czym świadczy dalszy ciąg filmu).

Cała scena pokazana jest na zasadzie kontrastów. Pierwszy z nich dotyczy oświetlenia. Mężczyzna i sylwetki pozostałych ludzi z tłumu są nieoświetlone, panuje półmrok. Zupełnie inaczej jest z lodowiskiem. Mocne oświetlenie akcji ratunkowej może symbolizować to, że położenie bohatera stało się dla niego jasne. Widzi wyraźnie, jaki błąd popełnił. Mrok – to symbol pesymistycznych emocji oraz zbytniej pewności siebie, przez którą doszło do tragedii. Drugi kontrast to pokazywanie bohatera w półzbliżeniu i zbliżeniu (co uwydatnia jego emocje) oraz ujmowanie akcji na lodowisku w planie ogólnym (widz może śledzić dokładnie cały jej przebieg). Kontrast stanowi także pokazanie obok siebie ateisty i osoby wierzącej (kobieta początkowo stoi, w końcu jednak klęka z innymi osobami). Ruch kamery jest spokojny, jej najazd i objazd występuje tylko 3 razy, reszta pokazana jest na zasadzie montażu równoległego. Wykorzystany został dźwięk stuprocentowy.

Dla osoby nie oglądającej całego filmu, scena może wydawać się za długa, monotonna i przesadnie pesymistyczna, a kilkakrotne powtórzenie tych samych ujęć niepotrzebne, ale jest to celowy zabieg . Kieślowski w charakterystyczny dla siebie sposób wplata do filmu melancholię i refleksję filozoficzną. W tym przypadku czasowe rozciągniecie sceny skłania widza do rozmyślania również nad własnym życiem, nad tym, jakie znaczenie ma Bóg. Pozwala wyciągnąć wnioski, że ani człowiek, ani maszyna nie są nieomylni.

source filmowo